Do czego doprowadziły eksplozje jądrowe USA i ZSRR w kosmosie?

dodany przez Amon w Tajne Projekty

#1
Odtajnione materiały z prób Armagedonu. Do czego doprowadziły eksplozje jądrowe USA i ZSRR w kosmosie?

[Obrazek: Fire-Shot-Capture-618-Declassified-mater...-soula.png]

Broń jądrowa to prawdopodobnie najstraszniejszy wynalazek ludzkości. Od 1945 do 1996 roku przeprowadzono ponad 2000 testów. Do celów wojskowych bomby atomowe zostały użyte dwukrotnie: w Hiroszimie i Nagasaki. Najpotężniejszym ładunkiem jaki kiedykolwiek zdetonowano była bomba carska (58,6 Mt). Wszystko to są informacje powszechnie znane, podobnie jak to, że próby jądrowe przeprowadzano na ziemi i pod ziemią, w oceanie i w atmosferze. Znacznie mniej wiadomo o wybuchach w przestrzeni kosmicznej.

28 maja 1962 roku na poligonie rakietowym Kapustin Jar wystrzelono rakietę, która wyniosła na silnie eliptyczną orbitę satelitę Kosmos-5. Oficjalnie miał on badać zorze polarne, ale w rzeczywistości jego głównym zadaniem była ocena skutków najpotężniejszej eksplozji jądrowej wyprodukowanej przez człowieka w kosmosie.

Zaczęliśmy już zapominać o "tańcu" nuklearnym, który został zainscenizowany na przełomie lat 50. i 60. przez dwa supermocarstwa - USA i ZSRR. Wtedy to, doskonaląc swoje systemy broni, główni przeciwnicy w globalnej konfrontacji niemal codziennie wysadzali w powietrze urządzenia jądrowe i termojądrowe. Co więcej, testy te przeprowadzano we wszystkich sferach przyrody: w atmosferze, pod ziemią, pod wodą, a nawet w przestrzeni kosmicznej. Dopiero w 1963 roku USA, ZSRR i Wielka Brytania podpisały porozumienie zakazujące testowania broni jądrowej w atmosferze, pod wodą i w przestrzeni kosmicznej, aby położyć kres temu szaleństwu. Jednak do tego czasu ludzkość zdążyła już coś zrobić.

Po pewnym czasie odtajniono część materiałów dotyczących prób jądrowych w kosmosie. 

Opanowanie energii rozpadu jądra atomowego, pojawienie się bomb atomowych i reaktorów otworzyło przed konstruktorami niespotykane dotąd możliwości. To, o czym marzyli pisarze science fiction, stało się rzeczywistością. W silniki wykorzystujące energię jądrową miały być zaopatrywane samochody i czołgi, statki i samoloty, rakiety nośne i statki międzyplanetarne. Narodziny pomysłu testowania broni jądrowej w kosmosie nie trwały długo: eksperci uważali, że takie eksplozje nie tylko dostarczą unikalnych informacji naukowych, ale także posłużą jako swoista demonstracja siły, pokazując całemu światu, do czego zdolne jest wielkie mocarstwo jądrowe.

Na początku XX wieku twórcy astronautyki teoretycznej pisali, że na pierwszym etapie eksploracji przestrzeni pozaziemskiej konieczne jest wywołanie zauważalnej eksplozji na Księżycu. Ziemscy astronomowie zarejestrowaliby powstały błysk i potwierdziliby historyczne pierwszeństwo państwa w dotarciu do powierzchni najbliższego ciała niebieskiego.

W 1901 roku Robert Goddard omówił ten pomysł w swoim wczesnym artykule "Movement in Space": analizował możliwość wystrzelenia na Księżyc pocisku za pomocą ogromnego działa, a ładunkiem użytecznym miał być pakiet magnezowego proszku, którego błysk na zacienionej części Księżyca mógłby być do zobaczenia przez teleskop.

O propozycjach założycieli pamiętano, gdy zaczęto formować radzieckie plany eksploracji Księżyca.

Na początku 1958 roku główny konstruktor Biura Projektów Specjalnych nr 1, Siergiej Korolew, przygotował raport, na podstawie którego powstał cały pakiet projektów. Omawiano między innymi projekt aparatu Łuna-G, który później w dokumentacji roboczej otrzymał oznaczenie E-4. W skład urządzenia wchodziła specjalna aparatura z automatyką, urządzenie do detonacji na dużej wysokości oraz ładunki wybuchowe, których zadaniem było zorganizowanie na powierzchni Księżyca wybuchu-rozbłysku, co umożliwiłoby zarejestrowanie faktu uderzenia rakiety w Księżyc oraz określenie składu skał księżycowych za pomocą analizy spektralnej gorących gazów powstałych podczas eksplozji. Inicjatywę konstruktora poparł Mścisław Keldysh, który w tym czasie kierował Instytutem Badań Naukowych nr 1 Ministerstwa Przemysłu Lotniczego ZSRR. 28 stycznia 1958 roku Korolew i Keldysh wystosowali list do Komitetu Centralnego KPZR, w którym przedstawili swoją wizję perspektyw badania Księżyca.

Później projekt E-4 został dopracowany w szczegółach, a OKB-1 wykonało nawet model stacji. Jej wymiary zostały ustalone przez fizyków, którzy wyszli od parametrów istniejących wówczas głowic jądrowych. Pojemnik z ładunkiem o masie 400 kg, niczym mina morska, był nabijany kołkami zapalnika, co miało gwarantować wybuch w każdej orientacji stacji w momencie lądowania.

Sprawy nie wyszły jednak poza układ graficzny. Na etapie dyskusji pojawiły się uzasadnione pytania o bezpieczeństwo takiego startu. Gdyby rakieta nośna rozbiła się w obszarach pracy pierwszego lub drugiego stopnia, wówczas pojemnik z ładunkiem jądrowym spadłby na terytorium Związku Radzieckiego. Gdyby trzeci stopień nie zadziałał, wówczas upadek mógłby nastąpić na terytorium państw sąsiednich, co wywołałoby międzynarodowy skandal.

W końcu zrezygnowano z "E-4". Kres sporom położyło elementarne obliczenie, którego wyniki przekonująco pokazały, że jasność i czas trwania błysku jądrowego w kosmicznej pustce w odległości Księżyca najwyraźniej nie wystarczą do jego niezawodnej fotorefikacji z Ziemi.

Podobny projekt pod kodowym oznaczeniem "A-119" opracowali również naukowcy amerykańscy. Rozwijał się on od końca 1958 do połowy 1959 roku, był ściśle tajny, a w dokumentach przechodził pod neutralną nazwą - "Studium eksploracyjnych lotów księżycowych". W Illinois Institute of Technology w Chicago zajmowała się tym zagadnieniem dziesięcioosobowa grupa specjalistów, kierowana przez fizyka jądrowego Leonarda Reiffla. W skład tej grupy wchodzili tak znani astronomowie jak Gerard Kuiper i Carl Sagan. Początkowo konstruktorzy planowali użycie bomby termojądrowej, ale w tym czasie nie było rakiet zdolnych do dostarczenia takiego ładunku na Księżyc. Dlatego zdecydowano się na użycie głowicy W25 - lekkiej i małej mocy (1,7 kt). Automatyczna stacja z W25 miała zostać wysłana na nieoświetloną stronę Księżyca. Chmura pyłu powstała w wyniku eksplozji wzniosłaby się na znaczną wysokość, wpadając pod promienie Słońca, dzięki czemu mogłaby być widoczna z Ziemi. Jednak projekt został zatrzymany przez klientów bez wyjaśnienia. Uważa się, że do decyzji o zamknięciu projektu przyczynił się wyciek informacji niejawnych. Carl Sagan, który był zaangażowany w tworzenie wirtualnego modelu hipotetycznego grzyba jądrowego w niskiej grawitacji, zapoznał kolegów z uczelni z wynikami swojej pracy. 

Perspektywa wykorzystania przestrzeni okołoziemskiej jako odskoczni do rozmieszczenia broni uderzeniowej sprawiła, że jeszcze przed pojawieniem się samych satelitów zaczęto myśleć o sposobach radzenia sobie ze sztucznymi satelitami. Najbardziej radykalnym środkiem wydawało się zniszczenie statków kosmicznych przez wybuch ładunku jądrowego dostarczonego przez rakietę poza atmosferę.

Amerykańscy naukowcy położyli podwaliny pod eksperymenty w tym kierunku: latem 1958 roku, w atmosferze podwyższonej tajemnicy, rozpoczęto przygotowania do operacji Argus. Organizatorzy zamierzali zbadać wpływ czynników uszkadzających kosmiczny wybuch jądrowy na naziemne radary, systemy łączności, wyposażenie satelitów i rakiet balistycznych. Ponadto naukowców interesowało oddziaływanie radioaktywnych izotopów plutonu uwolnionych podczas eksplozji z ziemskim polem magnetycznym: amerykański fizyk Nicholas Christophilos wysunął hipotezę, że znaczący efekt militarny z eksplozji jądrowych w przestrzeni kosmicznej można uzyskać również w wyniku utworzenia sztucznych pasów promieniowania podobnych do naturalnych. Wybraną do testów głowicą W25 był zmodyfikowany pocisk balistyczny X-17A wystrzelony z USS Norton Sound (AVM-1), który wchodził w skład Task Force 88. Pierwszy wybuch jądrowy w kosmosie miał miejsce 27 sierpnia 1958 roku na wysokości 161 km nad południowym Oceanem Atlantyckim, 1800 km na południowy zachód od Kapsztadu. Trzy dni później przeprowadzono drugi wybuch jądrowy na wysokości 292 km. Trzeci wybuch w ramach operacji Argus przeprowadzono 6 września na wysokości 750 km. Eksplozje w ramach operacji Argus potwierdziły hipotezę Christophilosa: po wybuchach rzeczywiście powstały sztuczne pasy promieniowania.

Radzieckim specjalistom udało się również uzyskać szczegółowe informacje o pierwszej kosmicznej eksplozji. Z poligonu Kapustin Jar wystrzelono trzy rakiety geofizyczne. Zainstalowane na nich urządzenia pomiarowe zarejestrowały poważne anomalie w ziemskim polu magnetycznym. Następnie uzyskane dane zostały utajnione.

Sowiecką odpowiedzią na operację "Argus" była seria radzieckich eksplozji jądrowych, nazwana operacją "K". Głównym zadaniem podczas eksperymentów było sprawdzenie wpływu wysokogórskich eksplozji jądrowych na działanie środków radioelektronicznych wykrywania ataków rakietowych i systemów obrony przeciwrakietowej. Operacją "K" kierowała Państwowa Komisja, na czele której stał generał Aleksander Gierasimow.

Pierwsze dwa eksperymenty przeprowadzono 27 października 1961 roku, pozostałe trzy 22 października, 28 października i 1 listopada 1962 roku. W każdym z nich z poligonu rakietowego Kapustin Jar wystrzelono kolejno dwa pociski balistyczne R-12, a ich głowice leciały po tej samej trajektorii w pewnej odległości od siebie. Pierwszy pocisk wyposażony był w ładunek jądrowy, który został zdetonowany na określonej wysokości, a w głowicy drugiego umieszczono liczne czujniki, przeznaczone do pomiaru parametrów niszczącego efektu powstałej eksplozji. Wysokość detonacji ładunków w eksperymentach dochodziła do 300 kilometrów przy mocy do 300 kiloton. Amerykańskie testy jądrowe w kosmosie również nie ograniczały się do operacji Argus. Jeden z nich miał miejsce latem 1962 roku. W ramach operacji "Aquarium" planowano przeprowadzić eksplozję ładunku W49 o mocy 1,4 Mt na wysokości około 400 kilometrów. Eksperyment ten otrzymał nazwę "Starfish".

Pierwsza próba przeprowadzenia rekordowej eksplozji zakończyła się niepowodzeniem. 20 czerwca 1962 roku z miejsca na atolu Johnston na Oceanie Spokojnym wystrzelono rakietę balistyczną Thor, jednak w 59. sekundzie nastąpiło nagłe wyłączenie silnika. Później okazało się, że oficer odpowiedzialny za bezpieczeństwo lotu wysłał na pokład zespół, który uruchomił mechanizm autodestrukcji, rakieta została zniszczona konwencjonalnymi materiałami wybuchowymi na wysokości 10 kilometrów. Część odłamków spadła z powrotem na atol Johnston, druga w okolicach wyspy.

Eksperyment powtórzono 9 lipca. Ponownie wzięła w nim udział rakieta Thor i tym razem testerzy czekali na sukces. Naoczni świadkowie mówią, że eksplozja W49 na wysokości kosmosu wyglądała niezwykle kolorowo. Nuklearną łunę można było dostrzec nawet w Nowej Zelandii, czyli 7 tysięcy kilometrów na południe od Johnston. Na Wyspach Hawajskich, w odległości 1500 kilometrów, impuls elektromagnetyczny wybił trzysta lamp ulicznych. Uszkodzenia wpłyneły też na ubogi asortyment ówczesnej elektroniki użytkowej, w tym telewizory i radia.

W przeciwieństwie do testów z 1958 roku, eksperyment Starfish szybko zyskał rozgłos. Wybuch był obserwowany przez obiekty kosmiczne nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, ale także z ZSRR. Radziecki satelita "Cosmos-5", znajdując się 1200 km poniżej horyzontu wybuchu, zarejestrował natychmiastowy wzrost natężenia promieniowania gamma o kilka rzędów wielkości, po czym w ciągu 100 sekund nastąpił spadek o dwa rzędy wielkości. Po wybuchu w ziemskiej magnetosferze pojawił się anomalnie silny pas promieniowania. Wszystkie satelity, które w niego weszły, doznały uszkodzeń w postaci szybkiej degradacji paneli słonecznych. Obecność sztucznego pasa promieniowania musiała być później uwzględniona przy planowaniu lotów załogowych statków radzieckich Wostok-3 i Wostok-4 w sierpniu 1962 roku oraz amerykańskiego Mercury-8 w październiku tego samego roku. Poważne zanieczyszczenie ziemskiej magnetosfery odnotowywano przez kilka lat, a sam wybuch został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa jako "najpotężniejszy wybuch jądrowy w kosmosie".

W czerwcu 1963 roku Stany Zjednoczone Ameryki wystąpiły z propozycją zawarcia porozumienia o zakazie wybuchów jądrowych w atmosferze, w przestrzeni kosmicznej i pod wodą. Na tę inicjatywę odpowiedziało kierownictwo radzieckie. Odpowiednie porozumienie zostało podpisane w Moskwie 5 sierpnia 1963 roku przez ministrów spraw zagranicznych ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii, ale niestety nikt nie może powiedzieć ze 100% pewnością, że będzie ono trwało wiecznie.

Uważa się, że dzięki eksperymentom z wybuchami jądrowymi w kosmosie, naukowcom udało się uzyskać wiele informacji naukowych, w tym bardzo ważną - promieniowanie w kosmosie. Chcielibyśmy jednak mieć nadzieję, że w przyszłości wiedza tego typu będzie zdobywana w jakiś inny sposób. Choćby dlatego, że na orbicie Ziemi znajduje się dziś tysiące satelitów, a ich utrata może doprowadzić do najbardziej nieprzewidywalnych konsekwencji.

Amon
www.strefa44.pl
www.strefa44.com.pl
[Obrazek: Bez-nazwy-25489.png]
Skocz do:

« Starszy wątek Nowszy wątek »