Zakazana archeologia: 100 000-letnia wtyczka elektryczna osadzona w kamieniu

dodany przez Amon w Zagadkowy Świat

#1
Zakazana archeologia: 100 000-letnia wtyczka elektryczna osadzona w kamieniu

[Obrazek: Screenshot-2024-11-om.png]

W 1998 roku, podczas wędrówki gdzieś w Ameryce Północnej, inżynier elektryk John J. Williams znalazł dziwny kamień z wewnętrzną częścią przypominającą klasyczną wtyczkę. Zdjęcia zostały opublikowane w magazynach UFO i Fortean Times, magazynie specjalizującym się w tajemniczych zjawiskach. Według Williamsa obiekt został dokładnie zbadany. Znalazca wciąż utrzymuje dokładną lokalizację w tajemnicy. Według ostrożnych szacunków, niezwykły artefakt ma mieć 100 000 lat. Jednak wielu naukowców wciąż ma co do tego wątpliwości i uważa „Williams Enigmalith” za mistyfikację. W rzeczywistości może być coś na rzeczy.

Na całym świecie znajduje się wiele dziwnych artefaktów. Od czasu do czasu. Zarówno te naprawdę tajemnicze, jak i te stworzone przez człowieka, które mają być dowodem na wizyty obcych cywilizacji, ale które nie wytrzymują analizy geologicznej i fizycznej Jak dotąd bardzo niewiele z nich znalazło się na krótkiej liście. 

O „Williams Enigmalith” wiemy tyle, że jego znalazca, John J. Williams, znalazł niezwykły kamień gdzieś w lasach podczas wędrówki. Z dala od zakładów przemysłowych i osiedli mieszkaniowych. Kamień leżał w ziemi, wystawał z niej i wzbudził zainteresowanie znalazcy jednym uderzeniem.

Kiedy Williams odmówił podania dokładnej lokalizacji znaleziska, sceptycy natychmiast zaczęli bić na alarm. Od tego czasu wielu geologów uważa, że obiekt ten jest niczym więcej niż jawną mistyfikacją. I mogą mieć rację w swoich podejrzeniach. Zagorzali kreacjoniści nadal są przekonani, że skamieniała wtyczka jest prawdziwa, że mogła zostać pozostawiona przez obcych, którzy odwiedzili Ziemię tysiące lat temu i mogli zapomnieć o wielu innych dziwnych rzeczach, które archeolodzy od czasu do czasu wykopują z ziemi. Według Williamsa, zaoferowano mu już 500 000 dolarów amerykańskich. Mówi się, że nadal odmawia sprzedaży tajemniczego kamienia, ale udostępni go wszystkim zainteresowanym naukowcom do analizy.

Według wstępnych analiz geologicznych, do obróbki nie użyto żywic, zapraw, klejów ani innych znanych substancji i środków wiążących. Rzekomo elektroniczny element został osadzony w granicie bez klejenia lub spawania.

Korek ma średnicę około 8 milimetrów, wystające szpilki mają wysokość około 3 milimetrów, odległość między nimi wynosi 2,5 milimetra i mają grubość 1 milimetra. Na pierwszy rzut oka minerał ten wykazuje pewne podobieństwo do kamieni rozgrzewających, które są powszechnie stosowane do utrzymywania ciepła tropikalnych jaszczurek żyjących w ogrodach zoologicznych, ponieważ zazwyczaj spędzają one pół dnia leniwie wylegując się na kamieniach.

Brak oznak korozji

Williams powiedział dziennikarzom, że zgodnie z analizą geologiczną kamień ma około 100 000 lat, co oznaczałoby, że korek został przykryty kamieniem w wyniku naturalnych procesów. Nieliczni badacze, którzy zbadali obiekt, porównują go do standardowej wtyczki XLR.

Według Williamsa złącze powinno mieć słabe przyciąganie magnetyczne. Pomiary omomierzem wykazały również wysoką impedancję między trzema pinami. Z drugiej strony, zdjęcia rentgenowskie pokazują, że trzy metalowe bolce wewnątrz nie są ze sobą połączone, że są po prostu osadzone w kamieniu wraz z gniazdem. Szczególnie dziwne jest jednak to, że bolce nie są skorodowane. Jest to coś, czego można by się spodziewać po 100 000 lat. Na zdjęciu porowata skała wygląda bardziej jak wapień. Williams mógł więc sam wykonać ten artefakt. Jeśli kamień rzeczywiście został stworzony przez naturę, jak twierdzą Williams i geolog, jest całkiem możliwe, że korek utworzył się wokół kamienia zaledwie pięćdziesiąt lat temu, co nie byłoby możliwe bez korozji.

Identyczny przypadek miał miejsce już wcześniej. Chodzi o artefakt Coso, który geolodzy-amatorzy Mike Mikesell, Wallace Lane i Virginia Maxey znaleźli w 1961 roku w górach Coso na północny wschód od Olancha w amerykańskim stanie Kalifornia. Trio poszukiwało wówczas geod. Mike Mikesell handlował minerałami i nieustannie poszukiwał niezwykłych obiektów. On i jego towarzysze zwykle znajdowali to, czego szukali w górach Coso.

Po powrocie do domu Mikesell próbował rozciąć różne kamienie. Jednak jeden z okazów był dziwnie tak twardy, że jego diamentowa piła pękła. Mikesell znalazł przyczynę wewnątrz kamienia. Zamiast oczekiwanej warstwy kryształu kwarcu, natknął się na porcelanę, która była całkowicie zamknięta w kamieniu. Partnerka Mikesella, Virginia Maxey, natychmiast skonsultowała się z geologiem, który oszacował wiek kamienia na około 500 000 lat na podstawie skamieniałości. Mikesell wysłał kamień do Charles Ford Society w celu prześwietlenia go promieniami rentgenowskimi, aby dokładniej określić dziwne wewnętrzne działanie minerału. Naukowcy byli zdumieni. Kamień zawierał obiekt, który wyglądał bardzo podobnie do świecy zapłonowej, która najwyraźniej została skamieniała na przestrzeni kilku tysięcy lat.

Kiedy różne media donosiły o rzekomo sensacyjnym znalezisku, kolekcjonerzy świec zapłonowych również zaczęli interesować się odkryciem. Ostatecznie odkryli oni, że rzekomo tysiącletni artefakt odpowiada świecy zapłonowej Champion, która była używana głównie w modelach Forda T od 1920 roku. Możliwe, że górnicy w latach 20. często podróżowali po okolicy takim pojazdem. Zauważalne było to, że świeca zapłonowa była mocno skorodowana i otoczona skorupą tlenku. Ważna cecha, której brakuje na Williams Enigmalith. I właśnie ten fakt powinien wzbudzić podejrzenia każdego badacza.

Doskonałe oszustwo czy wybryk natury?

Williams promuje swój uderzający kamień, który nazywa „Petradox”, najpóźniej od 2003 roku. Występował w Coast to Coast AM i reklamował się w Nexus Magazine. Później napisał nawet książki o przygotowaniach do końca świata. Williams jest również znany jako majsterkowicz nietypowych urządzeń elektrycznych retro. W końcu z zawodu jest inżynierem elektrykiem. Wracając na chwilę do artefaktu Coso. Kiedy opublikowano raport o prawdziwym pochodzeniu świecy zapłonowej, artefakt zniknął z dnia na dzień bez śladu.

Niemniej jednak doniesienia o nim pojawiają się do dziś jako dowód wizyty zaawansowanych cywilizacji na Ziemi tysiące lat temu. Artefakt Coros jest często wspominany w szczególności w odpowiednich książkach.

Przypuszcza się, że Mikesell i jego wspólnicy chcieli dzięki tej historii rozsławić swój handel osobliwościami. Uderzające jest to, że nazwisko geologa jest do dziś nieznane. Dlatego uważam za bardzo prawdopodobne, że historia Williama jest również doskonale zorganizowaną mistyfikacją.

Niestety, kreacjoniści zawsze lubią przedwcześnie i bezkrytycznie zakładać przy takich znaleziskach, że na pierwszy rzut oka dziwny artefakt został pozostawiony przez cywilizację przed potopem.
I niestety, zawsze są geolodzy, którzy potwierdzają taką mistyfikację fałszywymi ekspertyzami i w ten sposób świadomie lub nieświadomie ją tuszują. Czy to dla pieniędzy, czy może po to, by wyrobić sobie nazwisko. Problem z tego rodzaju artefaktami polega na tym, że większość znalazców wierzy, że dziwne znalezisko, czy to śruba, młotek czy inny nowoczesny przedmiot, zostało odkryte w tak zwanej geodzie. Każdy geolog wie jednak, że formowanie się geody trwa zazwyczaj bardzo długo.

To, co jest często pomijane, to fakt, że wiele artefaktów nie ma cech, które klasyfikują je jako geody. Tak też było w przypadku artefaktu Coso. Geoda zazwyczaj składa się z cienkiej zewnętrznej skorupy wykonanej z gęstego chalcedonu-krzemionki i wypełnionej warstwą kryształów kwarcu. Artefakt z Coso nie ma żadnej z tych właściwości. Nawet literatura kreacjonistyczna uznaje obecnie, że materiały powierzchniowe mogą często prowadzić do fałszywych założeń dotyczących prawdziwego wieku poszczególnych obiektów. Nadal tak naprawdę nie wiemy, jak wyglądała Ziemia ponad sto tysięcy lat temu. Wszystko, co wydaje nam się, że wiemy, opiera się na założeniach. Nie trzeba dodawać, że założenia te nie zawsze są poprawne. Jest zatem więcej niż prawdopodobne, że teoria ewolucji Darwina jest bardziej przypuszczeniem niż faktem. Ale nauka wciąż ma problem z przyznaniem się do tego faktu. W końcu każdy, kto drapie fundamenty nauki, jest dziś nadal uważany za heretyka.

Z drugiej strony, zachowanie wielu kreacjonistów jest również niezrozumiałe. Podsuwanie dowodów na istnienie starożytnej cywilizacji nie ułatwia sprawy. I nie dla nikogo. Oszustwa i fałszerstwa nie zmieniają historii Ziemi ani nie przybliżają nas nawet o krok do prawdy. Wręcz przeciwnie: sprawiają, że staje się ona coraz bardziej odległa. Bo jeśli kłamiesz, nikt ci nie uwierzy, nawet jeśli mówisz prawdę. Historia jest ekscytująca - ale tylko tak długo, jak długo jest prawdziwa.

Artefakt ma dwie możliwości

Albo analiza naukowa może potwierdzić, że jest to skomplikowane oszustwo, albo może radykalnie zmienić nasze rozumienie historii ludzkości i zmienić sposób, w jaki postrzegamy historię i nasze pochodzenie. Brak śladów kleju lub spawania wskazuje, że obiekt był już obecny w czasie formowania się skały. Wielu uważa, że nauka nie interesuje się tym obiektem, ponieważ boi się tego, co może odkryć.

Amon
www.strefa44.pl
www.strefa44.com.pl
[Obrazek: Bez-nazwy-25489.png]
Skocz do:

« Starszy wątek Nowszy wątek »