"Z tego samego grobu": co ukrywają członkowie "Skull and Bones", najbardziej tajnego bractwa studenckiego?
Skull and Bones to jedna z najstarszych tajnych organizacji studenckich, założona na Uniwersytecie Yale w 1832 roku. Według jednej z wersji, jej twórca, starszy student William Russell, przywiózł pomysł z Niemiec, gdzie studiował przez jakiś czas. Według innych wersji, a mianowicie Yale Daily News, była to jego odpowiedź na inny prestiżowy klub studencki, Phi Beta Kappa, który nie zaakceptował go jako swojego członka.
W każdym razie inicjatywa zakończyła się sukcesem. W 1833 roku William Russell, wraz z przyszłym prezydentem USA Williamem Howardem Taftem i trzynastoma innymi najbliższymi współpracownikami, otworzyli drzwi "Grobu" swojej pierwszej i stałej rezydencji dla pierwszych członków społeczeństwa, pochodzących z anglosaskiej szlachty o przekonaniach protestanckich.
Każdego roku zakon przyjmuje tylko 15 nowych członków, nie więcej, nie mniej. Według dziennikarki i absolwentki Yale Alexandry Robbins, Skull and Bones jest uważane za jedną z najmniejszych organizacji studenckich:
Cytat: "jeśli tylko 15 nowych adeptów jest rekrutowanych każdego roku, to nie więcej niż 800 członków społeczeństwa żyje w jednej epoce".
Ale to nie czyni Skull and Bones nieistotnym. Wystarczy 800 osób, aby "rządzić światem", jeśli wszyscy z nich zajmują ważne stanowiska kierownicze i zawsze są gotowi przyczynić się do rozwoju swoich "braci". Nieprzypadkowo mówi się, że USA są rządzone przez "Czaszkę i Kości": w biurze byłego prezydenta USA George'a W. Busha, łącznie z nim samym, było sześciu członków tego zakonu. Z kolei wśród nich również nie ma przypadków - wszyscy są urodzonymi przywódcami. Jednym z głównych warunków przyjęcia do zakonu jest przywództwo we własnym kampusie. Nie bez powodu Skull and Bones nazywane jest kolebką amerykańskiej elity, a jego członkowie arbitrami losów ludzkości. Zainteresowanie opinii publicznej "Czaszką i Kośćmi" podsyca ślub milczenia jej członków, wśród których nie ma byłych. Wszystko, co dotyczy zakonu, jest ściśle tajne. Jego zwolennikom zabrania się podawania jakichkolwiek informacji pod wpływem strachu.
Najciekawsze jest to, że przez prawie dwa wieki istnienia zakonu nikt nie złamał zasad, a przynajmniej nie zostało to upublicznione. George W. Bush napisał w swojej autobiografii:
Cytat: "Na ostatnim roku studiów dołączyłem do Skull and Bones Society. Jest to tak tajne, że nie mogę nic więcej o tym powiedzieć".
Ale zakazany owoc jest słodki, zwłaszcza jeśli jest zawsze w zasięgu wzroku - rezydencja Skulls and Bones znajduje się w samym środku kampusu Uniwersytetu Yale, największego w Ameryce. Echa ich rytuału inicjacyjnego co roku na wiosnę rozbrzmiewają wśród mieszkańców pobliskich hosteli. Książka Alexandry Robbins przedstawia historię absolwenta Uniwersytetu Yale, dziennikarza Rosenbauma, który opisuje przerażające krzyki dochodzące z "Grobu" podczas rytuału inicjacji. Mówiąc o rytuałach, istnieje wiele plotek o strasznych sadystycznych rytuałach i orgiach wykonywanych przez jego członków. Ogólnie rzecz biorąc, sama nazwa i emblemat stowarzyszenia, który przedstawia czaszkę z kośćmi krzyżowymi z tajemniczą liczbą 322, nie sugeruje żadnych pozytywnych skojarzeń i odpowiada złowieszczej reputacji i budynkowi zakonu - trzypiętrowej rezydencji o ponurym wyglądzie w stylu "grecko-egipskim" z wąskimi szczelinami zamiast okien. Dlatego też istnieje nie mniej plotek na temat dekoracji wnętrz niż na temat samego zakonu.
Plotka głosi, że oprócz średniowiecznego wystroju, w stylu którego wykonane są wnętrza "Grobu" (jak członkowie zakonu nazywają swoją rezydencję) - z trofeami myśliwskimi, manekinami w zbroi i innymi reliktami wojskowymi, rezydencja jest ozdobiona szkieletami znanych postaci historycznych. Wśród nich na przykład szczątki Madame de Pompadour, kochanki Ludwika XV Burbona, która zmarła w 1764 roku; czaszka słynnego przywódcy północnoamerykańskiego plemienia Apaczów, Geronimo, rzekomo wykopana przez przybysza Prescotta Busha, który podarował ją w prezencie swoim starszym braciom.
Ale to oczywiście tylko plotki. Przynajmniej żaden z "barbarzyńców" (jak członkowie społeczeństwa nazywają niewtajemniczonych) o tym nie wie. W rzeczywistości to niesamowite, jak zakonowi udaje się zachować tajemnicę, będąc w centrum amerykańskiego środowiska studenckiego - w środku starego kampusu Yale "New Heaven".
Niewiele więcej wiadomo na temat rytuału przejścia, który opisywany jest jako przypominający mityczny sabat czarownic z czasów średniowiecza. Rzekomo, aby zostać wyznawcą zakonu, przynajmniej w przeszłości, trzeba było rozebrać się do naga w nocy przed wszystkimi członkami społeczeństwa, a następnie położyć się w sarkofagu i opowiedzieć wszystkim obecnym o swoich doświadczeniach seksualnych, fantazjach i perwersjach, w najdrobniejszych szczegółach. W ten sposób nowo nawróceni stawali się "zakładnikami" milczenia swoich nowych współpracowników. Następnie dochodziło do grupowego bicia i zastraszania nowoprzybyłych.
Podobny rytuał został sfilmowany przez wspomnianego Rosenbauma w 2001 roku. Jakość nagrania nie jest rewelacyjna, widać na nim jedynie ludzi w halloweenowych kostiumach, którzy głośno krzyczą i wymachują rękami w kierunku osoby leżącej w trumnie. Według Alexandry Robbins, której udało się dowiedzieć kilku szczegółów od najbardziej rozmownych członków społeczeństwa, w rytuale biorą udział postacie diabła, Don Kichota i papieża. Przy wrzaskach i biciu nowicjusz jest prowadzony do "rycerza bez strachu i wyrzutów", a wtajemniczony jest rzucany na kolana, po czym Don Kichot błogosławi go słowami:
Cytat: "Mocą nadaną mi przez nasz zakon, ogłaszam cię rycerzem Eulogii" (na cześć greckiej bogini elokwencji).
Pomimo swoich dziwnych i staromodnych rytuałów, Skull and Bones mają wpływ, z którym należy się liczyć. Jak pisze Alexandra Robbins, jest to swego rodzaju inkubator dla amerykańskiej elity. Stamtąd wywodzi się wiele kluczowych postaci w historii USA - senatorowie, sekretarze stanu, prokuratorzy generalni, szefowie służb wywiadowczych, prezesi Sądu Najwyższego, dyrektorzy największych międzynarodowych firm i banków. Trzech amerykańskich prezydentów było członkami stowarzyszenia, a związek zakonu z rodziną Bushów jest niemal genetyczny. Przedstawiciele trzech pokoleń z rzędu stali się jego zwolennikami: Bush-dziadek (1917), Bush-ojciec (1948) i Bush-syn (1967), dołączyli do nich ich krewni: James Smith, Jonathan James i George Derek. Amerykańska prasa wielokrotnie drwiła, że wszystkie trzy pokolenia Bushów pochodzą z tego samego "grobu". To właśnie stamtąd pochodził John Kerry. Pewnego razu opinia publiczna zażądała nawet, aby Bush Jr. i Kerry wyrzekli się związków z Zakonem, uznając to za niezgodne z ich wysoką pozycją, ale ani jeden, ani drugi nie zareagowali w żaden sposób na te żądania i stanowczo odmówili rozmowy na temat Skull and Bones.
Przynależność do jednego tajnego zakonu wielu wpływowych ludzi w Ameryce nieumyślnie sugeruje ogólnoświatowy spisek i lalkarzy, którzy decydują o losach świata. Tak więc ekonomista Anthony Sutton, który poświęcił 15 lat na badanie mechanizmów Grobu, stwierdził w swojej książce America's Secret Establishment: An Introduction to the Order of Skull & Bones, że 16 głównych nazwisk - "patriarchów" Zakonu, które składają się na jego ideologię i finanse, decyduje o pogodzie w amerykańskiej polityce, ekonomii i na froncie ideologicznym. Według niego nie mają one odpowiedników na świecie pod względem stopnia wpływu.
Amon
www.strefa44.pl
www.strefa44.com.pl